Często sprzątam. Sprzątam, składam, przekładam i do
porządku i ładu dojść nie mogę.
I kiedy poczułam dzisiaj potrzebę wysprzątania
pracowni, poukładania każdej najdrobniejszej pierdółki to można się było
spodziewać że coś wisi w powietrzu - potrzeba zmiany.
Zmiany w moim życiu nie dzieją się wtedy, kiedy
kupuję kalendarz*/jest poniedziałek*/ nie zmieściłam się w spodnie*/długo się
do nich przygotowuję* (*niepotrzebne skreślić).
One są nagle i już.
Więc pracownia nie jest do końca wysprzątana, pranie
nie jest zrobione, a kuchnia po kolejnym (na szczęście udanym) nowym przepisie-
trzeci raz w ciągu dnia (!) jest do totalnego sprzątania- ja staję na środku
mieszkania i oznajmiam że wychodzimy na basen
(niestety czasy fita dawno za mną
więc basen to wyczyn:D)
Wychodzimy już i natychmiast bo za 10 sekund mi
przejdzie. A nie może przejść bo ten piątkowy wieczór nie może być w dresie
przed serialem!
To nic że trzeba iść na basen 20 minut. I później z
niego wrócić. To nie była wielka decyzja- to nic. Ważne że w mojej głowie ta
decyzja znaczy- „hej Dziewczyno! Masz siłę, możesz wszystko. Nie bój się. Ale
zacznij od już!”
Ten dzień zapowiadał się szaro, depresyjnie i
milcząco. Skończył się śmiechem i szaleństwem.
Małe kroczki, małe
radości. Od dzisiaj, od już.
Czego sobie i Wam życzę. Powolutku, ale z radością <3
Malubka
wyczuwam power! :)
OdpowiedzUsuń